Szatan, szatan, czyli teren.
Niedziela, 7 września 2008
· Komentarze(0)
Kategoria Ponad 50km
Szatan, szatan, czyli teren.
Trasa: Jaworzno (Byczyna - Dąb) - Chełmek - Gorzów - Oświęcim - Rajsko - Wilczkowice - Wilamowice - Bielsko-Biała - - Bystra - Meszna - Buczkowice - Szczyrk - Orle Gniazdo - Magura - Klimczok - Błatnia - Jaworze - Bielsko-Biała - Pisarzowice - Wilamowice - Wilczkowice - Oświęcim - Gorzów - Chełmek - Jaworzno (Dąb - Byczyna).
Trochę po siódmej rano przyjechał Przemek, poczekaliśmy na Marcina i pojechaliśmy do Bielska. W grupie się lepiej jeździ. Dużo lepiej. Przynajmniej jest do kogo pysk otworzyć, pośmiać się można. O 10:00 byliśmy w Bielsku. Czekała na nas ekipa - MadMad, szaman i karmi. Około 11. zaczęliśmy podjazd pod Orle Gniazdo, niestety bez szamana. Sztywno od samego początku. Makabra. Ale prawdziwy "fun" zaczyna się razem z płytami betonowymi... Ja nie wiem kto tam jeździ, za to ciężko zdziwiło mnie, że ludzie się tam budują! O dziwo najlepiej jechało mi się kawałek terenowy! Byłem 8 minut za Marcinem, który jechał w SPD, wyprzedziłem karmiego, który też jechał w SPD i do tego na fullu. Ha! Potem, głównie z buta, na szczyt Klimczoka, tutaj pada nowy rekord wysokości: 1117m npm (ale to nic w porównaniu do przyszłorocznych planów ;-) ). Chwilę przed tym wydumaliśmy, że jedziemy na Błatnią i potem na dół, do Jaworza. Żółtym szlakiem. Są momenty makabryczne (spadek taki 30% i kamienie), ale około 95% trasy jest do przejechania nawet na rowerze takim jak mój (trekking, kaseta 13-30, korba 48/36/26, opony 35mm szerokości). Na zjeździe złapałem gumę. Z pomocą MadMana uporałem się z nią w chwilę. Zjechaliśmy bez większych problemów dalej. MadMan odbił do siebie, wrócił do domu około 18. My turlaliśmy się jeszcze godzinę dłużej, ponieważ stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni i idziemy na pizzę. Pożegnaliśmy się z karmim i poszliśmy. Dalej spokojnie, bez większych sensacji, poza tym, że wiało nam cały czas w nos :-/
Wnioski z dzisiaj: kupuję LXa, owszem, ale kasetę nie 11-32 a 11-34, oraz: kupuję fulla!
Trasa: Jaworzno (Byczyna - Dąb) - Chełmek - Gorzów - Oświęcim - Rajsko - Wilczkowice - Wilamowice - Bielsko-Biała - - Bystra - Meszna - Buczkowice - Szczyrk - Orle Gniazdo - Magura - Klimczok - Błatnia - Jaworze - Bielsko-Biała - Pisarzowice - Wilamowice - Wilczkowice - Oświęcim - Gorzów - Chełmek - Jaworzno (Dąb - Byczyna).
Trochę po siódmej rano przyjechał Przemek, poczekaliśmy na Marcina i pojechaliśmy do Bielska. W grupie się lepiej jeździ. Dużo lepiej. Przynajmniej jest do kogo pysk otworzyć, pośmiać się można. O 10:00 byliśmy w Bielsku. Czekała na nas ekipa - MadMad, szaman i karmi. Około 11. zaczęliśmy podjazd pod Orle Gniazdo, niestety bez szamana. Sztywno od samego początku. Makabra. Ale prawdziwy "fun" zaczyna się razem z płytami betonowymi... Ja nie wiem kto tam jeździ, za to ciężko zdziwiło mnie, że ludzie się tam budują! O dziwo najlepiej jechało mi się kawałek terenowy! Byłem 8 minut za Marcinem, który jechał w SPD, wyprzedziłem karmiego, który też jechał w SPD i do tego na fullu. Ha! Potem, głównie z buta, na szczyt Klimczoka, tutaj pada nowy rekord wysokości: 1117m npm (ale to nic w porównaniu do przyszłorocznych planów ;-) ). Chwilę przed tym wydumaliśmy, że jedziemy na Błatnią i potem na dół, do Jaworza. Żółtym szlakiem. Są momenty makabryczne (spadek taki 30% i kamienie), ale około 95% trasy jest do przejechania nawet na rowerze takim jak mój (trekking, kaseta 13-30, korba 48/36/26, opony 35mm szerokości). Na zjeździe złapałem gumę. Z pomocą MadMana uporałem się z nią w chwilę. Zjechaliśmy bez większych problemów dalej. MadMan odbił do siebie, wrócił do domu około 18. My turlaliśmy się jeszcze godzinę dłużej, ponieważ stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni i idziemy na pizzę. Pożegnaliśmy się z karmim i poszliśmy. Dalej spokojnie, bez większych sensacji, poza tym, że wiało nam cały czas w nos :-/
Wnioski z dzisiaj: kupuję LXa, owszem, ale kasetę nie 11-32 a 11-34, oraz: kupuję fulla!