Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:2576.34 km (w terenie 18.00 km; 0.70%)
Czas w ruchu:131:31
Średnia prędkość:19.59 km/h
Maksymalna prędkość:68.80 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:88.84 km i 4h 32m
Więcej statystyk

Dzień 30.: Plužine - Podgorica

Piątek, 31 lipca 2009 · Komentarze(1)
Trasa: Plužine - Pivski monastir - Jasenowo Polje - Nikšić - Stubica - Cerovo - Podgorica

Początek dnia był makabryczny.


Przez około pół godziny męczyłem podjazd długości 5km. Potem zjazd i wizyta w monastyrze Pivskim. Chwilę pogadałem z tamtejszym mnichem, zrobiłem zdjęcia:




Pierwszy sklep łapiemy po 40km! Miły sprzedawca jak nie rozumie co chcemy to wpuszcza nas za ladę, wybrał nam dobre pomidory, dał deskę do krojenia chleba, chciał dać sól... No, generalnie fajny klimat. Żałowałem, że nie mówię po serbsku, chętnie bym z nim pogadał. Gdy już mieliśmy się zbierać pan zapytał, czy pochodzimy z Węgier... Ręce mnie opadli i wytłumaczyłem, że Polacy!

Do tego punktu było 40km ze średnią 13km/h.
W Nikšiću wysyłam kupione w Serbii książki i filmy do domu, potem kupujemy lody i kawę. Gdy je spożywamy zaczepiają nas rowerzyści (lokalni). Chwilę gadamy, informują nas, że do Podgoricy tylko w dół. A tu nie. Wyjeżdżamy z miasta drogą przeklinając okrutnie podjazd. Ale potem... Czarnogóra w pełnej krasie.




Do Podgoricy jedziemy z dwoma przystankami. Jeden na jedzenie i picie, wtedy zaczepia mnie mniejscowa sprzedawczyni i próbujemy chwilę rozmawiać, a potem mycie się i pranie przy głównej drodze do stolicy. Do miasta wjeżdżamy około 19:00, robimy zakupy w wielkim supermarkecie i wyjeżdżamy z miasta szukając miejsca na nocleg. Próbuję rozmawiać z właścicielami, ale nic z tego. Lądujemy w międzu między drogą do Baru a lotniskiem. Hałas niemożebny.

Zdjęcie dnia:

Dzień 29.: Žabljak - Plužine

Czwartek, 30 lipca 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Žabljak - Virak - Przełęcz Sedlo (1907m npm) - Trsa - Unač - Plužine

Tara była fajna. Ale Durmitor - rządzi światem. Zdjęcie nie oddają tego nawet w połowie. Tam trzeba pojechać. Rowerem.
Zaczęliśmy dzień od zgubienia Pawła, który wrócił do Žabljaka po zakupy (dobrze zrobił!). My za to na początek 3km w ciężkim terenie, a potem to już tylko asfalt. Zdjęcia!
















I nadszedł też moment rozstania z Pawłem. My jeszcze na południe, Paweł na północ. (to niżej to zdjęcie dnia)

Dzień 28.: Mojkovac - Žabljak

Środa, 29 lipca 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Mojkovac - kanion Tary - Žabljak

Dzień był chyba jeden z ładniejszych dni. Przejechaliśmy przez kanion Tary. Kurcze, błękitna woda, po lewej stronie skały, po prawie stronie przepaść i rwąca woda.
Zdjęcia.










Po przejechaniu kanionu (45km bez przerwy na jedzenie) ledwie żyliśmy. Kupiłem sobie sok, czipsy, orzeszki i bogowie wiedzą co jeszcze. Trochę odżyłem, ale tylko po to, żeby potem na 10-kilometrowym podjeździe umierać.
Generalnie dzisiaj dzień pod górkę. Jutro też. Śpimy pod Žabljakiem, mamy widok na wroga: Durmitor.

Zdjęcie dnia:

Dzień 27.: Bać - Mojkovac

Wtorek, 28 lipca 2009 · Komentarze(1)
Trasa: Bać - Rožaje - Berane - Zaton - Mojkovac

Szybka zbiórka, o 9:30 już jedziemy.


Na podjeździe do Rožajów spotkamy Francuza - Paula. Gość jedzie z Aviniony do Syrii. Szybka rozmowa, zdjęcie, jedziemy dalej.


Na zjeździe w stronę Rožajów gubimy Pawła. Po 20 minutach czekania na stacji benzynowej zaczepiam jakichś Czarnogórców i łamanym językiem angielsko-polsko-słowacko-migowym pytam, czy nie widzieli rowerzysty. Odpowiadają, że "Foto machen", więc czekamy. A już szykowaliśmy ekspedycję ratunkową...

W Rožajach jemy i jedziemy na Przełęcz Lokve. Podjazd strasznie mnie ciora, nie wiem czemu, bo nie był taki ciężki. Upał jednak robi swoje. Pod przełęczą (dosłownie) jest tunel - jakieś 1300m pięknego asfaltu w dół i boskiego chłodu. Dalej już tylko dobry asfalt, aż do samego Berane, gdzie polujemy na pizze.

Ruszamy pięknym kanionem w dół rzeki.


Gdyby tylko nie te samochody... Przed Bijelo Poljem skręcamy na Mojkovac. Toczymy się przez przełęcz szukając miejscówki, bo jest po 19...
O 19:45 stajemy na siodle przełęczy i w motelu pytamy o ceny - 15€ za głowę. Jedziemy dalej. W mieście pytamy w hotelu. Gdy Paweł gada z recepcją, ja zaczepiam Polaków, czy mają coś na oku. Niestety nie mają.
Postanawiamy (po ciemku) wyjechać z miasta w stronę Żabljaka i szukać miejscówki. Znów spotykamy tych samych Polaków. Mają miejscówkę po 10€ od głowy, jedziemy z nimi. Gadamy chwilę i idziemy spać, bo jutro kanion Tary.

Zdjęcie dnia:

Dzień 26.: (Kosovska) Mitrovica+ (KOS) - Bać (MNG)

Poniedziałek, 27 lipca 2009 · Komentarze(0)
Trasa: (Kosovska) Mitrovica+ - Zubin Potok (KOS) - (SRB) Ribariće - Špiljani (SRB) - (MNG) Bać

Mieliśmy tak dobrą miejscówę, że zebraliśmy się dopiero o 11:30, co zdrowo wkurzyło MadMana. Mały terrorysta powiedział, że jutro wyjeżdża o 10:00. Przejdzie mu.
Na dobry początek dnia dostaliśmy podjazd. Krótki ale treściwy: 2,5km ze średnią 7,2km/h.


Średni zjazd, mówiąc szczerze, bo okrutnie kręty, dlatego tylko 58km/h.
Dość szybko dojechaliśmy do zalewowego jeziora, zwiedziliśmy po drodze tunele i wiadukty przy nim. Przyjemna droga - ładnie i spokojnie.


Przejechaliśmy granicę Kosowa.


Chwilę jechaliśmy po Serbii. W czasie tej chwili złamałem drugą szprychę, tym razem lewą. Szybka wymiana. Dobrze się nie rozpędziliśmy, a trafiliśmy na drugą granicę: serbsko-czarnogórską. Już zaczęliśmy szukać miejsca na nocleg, a tu ukazał nam się... Wjazd do Czarnogóry.
Śpimy na gospodarza. Pan chętnie pogadałby z nami po niemiecku, niestety mój niemiecki jest marny... Wypiliśmy z gospodarzami herbatę, trochę porozmawialiśmy i uprzejmie, że "schlaffen Zeit" bo zmęczeni.

Zdjęcia dnia:

Dzień 25.: Dobro Do (SRB) - (Kosovska) Mitrovica+ (KOS)

Niedziela, 26 lipca 2009 · Komentarze(2)
Trasa: Dobro Do - Podujevo - Priština - (Kosovska) Mitrovica

Rano obudził mnie wiatr, który wieje niemiłosiernie od dwóch dni.



Dzisiaj, na szczęście, nam pomagał. Szybko pokonaliśmy dzielące nas z Kosowem kilometry obejrzawszy po drodze opuszczoną cerkiew.

Na granicy wepchaliśmy się w kolejkę i siuuuu...



Jedziemy w dół, z wiatrem do pierwszego napotkanego sklepu - centrum handlowego na przedmieściach Podujeva. Posilamy się i ruszamy do Prištiny. 28 kilometrów pokonujemy z prędkością światła - zajmuje nam to nieco ponad godzinę. Po drodze obserwujemy albańskie drogi na wesele/ślub (wielkie flagi wystające z samochodów, trąbiący sznur aut...) oraz ograniczenia prędkości na mostach dla... Czołgów.
W Prištinie jemy obiad.


Gdy wyjeżdżamy już z miasta zatrzymuje się przed nami samochód, z którego wysiada dwóch brysiów z bronią przy boku... Zaczynają od pytania, czy naprawdę przyjechaliśmy z Polski na rowerach. Tak, mówią po polsku. A pytanie zadają, ponieważ Paweł jeździ z polską banderą oraz ma czapkę z orłem.
Owymi uzbrojonymi jegomościami okazali się trzej ze 110 polskich policjantów, którzy pracują w Kosowie w ramach sił EU LEX. Chwilę gadamy, panowie wskazują nam drogę na Mitrovicę i ruszamy.
Jedzie się strasznie. Duży ruch, trąbienie, wiatr z boku i w mordę, tak silny, że w porywach zwiewa nas na środek drogi.
Do Mitrovicy docieramy około 17:30. Pod sklepem obskakuje nas "banda" chłopaków, gdzieś od 9 do 14 lat. Damian i ja zostawiamy z nimi Pawła i idziemy na zakupy.
Gdy następuje zmiana warty, próbuję z nimi rozmawiać (nawet mi to idzie). Wymieniamy z Damianem kilka słów po polsku na temat wody. Po tym jak Damian powiedział, że ma jeszcze serbską wodę jeden z rozmówców się oburza słowami: "This is not Serbia, this is Albania!". Przyjmuje tłumaczenie, że mówiliśmy o wodzie.
Siadamy na ławce i przez pół godziny obserwujemy życie w brzydkiej jak noc listopadowa Mitrovicy.

Wyjeżdżamy z miasta i rozbijamy się jakieś 10km za nim, w górach. Nie mamy pojęcia gdzie jesteśmy. Jest zimno, a Paweł chrapie (na szczęście namiot obok).


Zdjęcie dnia:

Dzień 24.: Niš - Dobro Do

Sobota, 25 lipca 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Niš - Prokuplje - Kuršumlija - Rača - Dobro Do

Rano pojechaliśmy do centrum handlowego, gdzie kupiliśmy mapy, wodę i jakieś kalorie po czym udaliśmy się w stronę Prištiny.
Przy obiedzie wyartykuowałem to, co chodziło mi po głowie od dawna: żeby jechać dłużej z Pawłem, a odpuścić (w tym roku) Macedonię i Albanię. Ponegocjowałem z Pawłem przejazd lepszą drogą przez Kosowo.
Upał okrutny, do tego opiekający wiatr z boku.
Śpimy na łące niedaleko drogi na Prištinę, podobno 10km od granicy.

Zbierało się na burzę, zobaczymy. Namiot rozbity tak, że może lać przez całą noc (czyli pewnie kropla nie spadnie).

Zdjęcie dnia:

Dzień 23.: Temska - Niš

Piątek, 24 lipca 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Temska - Bela Palanka - Niš


Od samego rana towarzyszy nam upał. Jedziemy powoli, robimy przerwy, inaczej się nie da.
W pewnym momencie, jakieś 15km od obozu, Damian krzyczy: "SAKWIARZ!". Podjeżdżamy bliżej i faktycznie - sakwiarz. Rozmawiamy: skąd, dokąd, co nieco o rowerach. Walijczyk, Clodwin, jakieś 30 lat. Jedzie... Sam nie wie dokąd. Miał niesamowicie obładowany rower - 65kg roweru z bagażem.
Robimy sobie zdjęcie i jedziemy dalej.
W Belej Palance robimy postój na kalorie, po której dalej toczymy się do Nišu urokliwą drogą w kanionie. Droga zawierała w sobie 13 tuneli, od 25m do 260m długości. Bardzo polecam.
W międzyczasie zadzwonił Milan (mój znajomy) z instukcjami i informacją, że w Nišu jest 35 stopni.
Do Nišu dotarliśmy bez problemów, spotkaliśmy się z Milanem, który przeeskortował nas do akademika i przedstawił drugiego Milana. Drugi Milan zostaje naszym przewodnikiem.


Zdjęcie dnia:

Dzień 22.: Sofia (BG) - Temska (SRB)

Czwartek, 23 lipca 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Sofia - Slivnica - Dragoman (BG) - Dimitrovgrad (SRB) - Pirot - Temska

Rano jemy powolny śniadanie (kupiliśmy najgorsze parówki w historii świata), pakowanie i wyjazd z Sofii. Bułgarię będę kojarzył z dobrym asfaltem.
Zrobiliśmy po drodze krótki postój kaloryczny i ruszyliśmy dalej. 12km od granicy zaczął się zjazd. Piękny byłby wstęp do Bułgarii od tej strony... Ruch średni.
Około 14:30 byliśmy już w Serbii. Pierwsze zetknięcie z Serbią i Serbami bardzo pozytywne. Chętni pomóc nawet jak po angielsku nie mówią, miasta ładne i czyste. Serbia powinna być w UE, a nie brudna Bułgaria.
Szybko pojechaliśmy do Pirotu, gdzie zrobiliśmy zakupy. Przejechaliśmy przez oświetlony tunel i odbiliśmy w poszukiwaniu miejscówki. Dojeżdżamy jeszcze do Temskiej, gdzie robimy pranie przy hydrancie, potem wracamy trochę w stronę Nišu.