Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:1039.66 km (w terenie 17.00 km; 1.64%)
Czas w ruchu:50:33
Średnia prędkość:20.57 km/h
Maksymalna prędkość:71.50 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:86.64 km i 4h 12m
Więcej statystyk

Alarm, czyli nocny patrol.

Poniedziałek, 31 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Byczyna - Jeziorki - Koźmin - Balin - Koźmin - Jeziorki - Byczyna.

O 21:15 zadzwonił Krzysiek z pytaniem co robię. Szybko skoczyliśmy do Balina do jego babci.

Ulica to nie aleja, czyli o zakupach.

Piątek, 21 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Ponad 50km
Trasa: Jaworzno (Byczyna - Bory - Leopold - Osiedle Stałe - Dąbrowa Narodowa - Łubowiec) - Sosnowiec (Niwka - Modrzejów) - Mysłowice - Katowice (Zawodzie - Teatr - SCC - Osiedle Tysiąclecia) - Chorzów (WPKiW - Stary WPKiW) - Katowice (Osiedle Tysiąclecia - SCC - Centrum - Zawodzie) - Mysłowice - Sosnowiec (Modrzejów - Niwka) - Jaworzno (Łubowiec - Dąbrowa Narodowa - Osiedle Stałe - Leopold - Bory - Byczyna).

Dzisiaj przekonałem się, że "ul." to nie jest "al.". Mianowicie - ulica Harcerska i aleja Harcerska w Chorzowie to _nie jest_ to samo.
Wcześniej pożyczyłem jeszcze MadManowi klucz do supportu i potem pojechałem po tabletki do zmywarki, które kupiłem przez Allegro... XXI wiek albo moim rodzicom odbija ;-)

Kolejne szczyty, czyli o sprawnościach harcerskich.

Środa, 19 sierpnia 2009 · Komentarze(2)
Trasa: Jaworzno (Byczyna - Jeleń) - Mysłowice - Imielin - Bieruń - Oświęcim - Wilczkowice - Zasole - Bielany - Kęty - Porąbka - Chrobacza Łąka - Porąbka - Międzybrodzie Bialskie - Tresna - Bierna - Buczkowice - Szczyrk (Przełęcz Salmopolska - Skrzyczne) - Buczkowice - Bierna - Tresna - Międzybrodzie Bialskie - Porąbka - Czaniec - Kęty - Oświęcim - Bieruń - Imielin - Mysłowice - Jaworzno (Jeleń - Byczyna)

Ten wyjazd to było kilka szczytów - najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego (Skrzyczne, 1237m npm), jeden z poważnych szczytów w Beskidzie Małym - Chrobacza Łąka (nareszcie podjechałem całość!), szczyt głupoty - pakowanie się na Skrzyczne na trekkingu...
Od początku.
Wyjechałem o 7:08, żeby o 7:31 spotkać się z Szamanem pod Biedronką w Imielinie. Szybko pojechaliśmy do Kęt, w Porąbce zjedliśmy co nieco i podjechaliśmy na Chrobaczą Łąkę. Szaman w zasadzie znaczną część podjazdu prowadził (!!!), ja po raz pierwszy podjechałem całość. Zasługa to głównie dobrych opon terenowych.
Potem zjazd, szybki odpoczynek pod Hillem w Międzybrodziu Bialskim, tam spotykamy się z MadManem i jedziemy do Szczyrku. Odpoczywamy chwilę pod Biedronką i jedziemy na Salmopol. Pierwsza część podjazdi (do serpentyn) nie tyle ostra co męcząca, kiedy zaczęły się serpentyny jechało mi się łatwiej. Gdyby tylko nie odkręciła mi się owijka (...wamać!) to zrobiłbym Salmopol na raz. Chwilę posiedzieliśmy na siodle i wio na drogę szutrową, bardzo dobrą zresztą. Podpychamy na Malinowską Skałę, dalej jedziemy i pchamy. Szlak strasznie zryty przez ciężki sprzęt pracujący przy wycince lasu, masyw Skrzycznego wygląda przez to strasznie. :-(
Około 16:00 spotkamy się z zygą na Skrzycznem, godzinę gadamy i "zjeżdżamy" na dół.
O 18:30 stajemy na dole, gdzie zyga stwierdza, że zdobyliśmy kolejną sprawność harcerską.
Szaman cały dzień mówił, że chciałby przed zmrokiem być w domu. Ehe.
Podjeżdżamy do sklepu, robimy szybkie zakupy i tniemy do Czańca, gdzie robimy kolejne zakupy kaloriowe.
Do domu wchodzę o 22:20, co czyni ponad 15 godzin poza domem.

Bo trzeba się dbać o kondycję, czyli jazda.

Czwartek, 13 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Do 50km
Trasa: Byczyna - Jeziorki - Ciężkowice - Szczakowa - Moździeżowców - Batorego - Góra Piasku - Warpie - Centrum - Podwale - Pechnik - Leopold - Osiedle Stałe - EJ3 - Podłęże - Bory - Byczyna.

Postanowiłem ruszyć dupę na rower, bo mi się jeździć dzisiaj nie chciało. O kondycję trzeba dbać.
O świerwie krzyczącym na mnie na DDR na Osiedlu Stałym nic nie napiszę.

Powrót do miasta, czyli pierwsza jazda.

Poniedziałek, 10 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Do 50km
Trasa: Byczyna - Jeleń - Sobieski - Azotka - Olszewskiego - Matejki - Mickiewicza - Rynek - Grunwaldzka - Mickiewicza - pl. św. Jana - nowe rondo - Leopold - Osiedle Stałe - EJ3 - Podłęże - Leopold - Podwale - Centrum - Szpital - Wilkoszyn - Jeziorki - Byczyna

Szybki objazd miasta. Sprawdzałem progres w pracach remontowych. Stwierdziłem progres więc wróciłem do domu.
Przez 20km uczyłem się jeździć. Zrzucenie sakw to ciężki szok.

Dzień 37.: Bratislava (SK) - Jaworzno (PL)

Piątek, 7 sierpnia 2009 · Komentarze(3)
Trasa: Bratislava - (pociągiem) Žilina - (pociągiem) Serafinov - Zwardoń (PL) - (pociągiem) Oświęcim

(15:00, pociąg Žilina - Serafinov)
Dzień ciężkiego wkurwu.
Rano dwa razy gubimy się w Bratysławie, ale docieramy na stację. Kupujemy bilety do Žiliny i jedziemy spokojnie. Zabawa z kolejami słowackimi zaczyna się Žiline. Najpierw kupuję bilety do Zwardonia, ale mamy mieć przesiadkę. Obserwuję pociąg i dochodzę do tego, że jedzie on przez Bohumin (CZ), lecę zatem do kasy wymienić bilet. Panią informuję, że muszę jechać z rowerami, ona na to, że mam zapytać kierownika pociągu. Kierpoć mówi, że OK, więc lecę do kasy. Pani w kasie informuje mnie, że nie mogę kupić tego biletu (mimo, że 10 minut temu miałem identyczny w ręce!)... Rzucając kurwami wracam do Damiana, gadam z kierpociem. Już mamy jechać rowerami, gdy Damian wyczaja pociąg do Skalite Serafinova. Jedziemy bez problemów jak na razie.



(19:49, pociąg Zwardoń - Oświęcim; w Czechowicach-Dziedzicach)
Damian właśnie wysiadł, ja jeszcze jadę...



Na rogatkach Jaworzna (w Jeleniu) stanąłem dokładnie o 21:10, zmęczony ale szczęśliwy. Wyprawę symbolicznie kończyłem w tym samym miejscu, w którym ją zaczynałem.

Statystyki powyprawowe:
11 krajów
39 dni poza domem
3392,64km - łączna trasa rowerami
171h 57min - łączy czas spędzony na rowerze
Wybrzeże jednego kraju w całości (BiH)
0 m npm - najniżej
2037 m npm - najwyżej
884m - najdłuższy nieoświetlony tunel
1637m - najdłuższy oświetlony tunel
148,12km - najdłuższy dzień
14,5km - najkrótszy dzień
71,5km/h - najwyższa prędkość
4,1km/h - najniższa prędkość
19% - najbardziej nachylony podjazd
35km - najdłuższy podjazd
35km - najdłuższy zjazd
18km w terenie
1046 zrobionych zdjęć
6 - tyle narodowości mi przypisano (Niemiec, Węgier, Francuz, Norweg, Rosjanin, Polak)
2 - tyle razy zatrzymała nas policja
160 000 kcal - około tyle zjedliśmy
2 - złamane szprychy
3 - złapane gumy
9 - kupionych map (z czego 2 prawie nie użyte)
11 - map przywiezionych (dwie dostałem w prezencie)
18 - spotkanych sakwiarzy

Zdjęcie dnia (nieostre i w ogóle masakra, ale jednak najlepsze tego dnia):

Dzień 36.: Maribor (SLO) - Graz (A) - Bratislava (SK)

Czwartek, 6 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Maribor (SLO) - Graz (A) - (pociągiem) Wiedeń - (pociągiem) Bratislava (SK)

Dzisiaj jechaliśmy po trzech krajach!



Wyjechaliśmy z Mariboru około 10:30. Sprawdziliśmy po drodze pociąg do Wiednia. Usłyszeliśmy prawie 50 euro i pojechaliśmy w stronę Leibnitz, po drodze zalicząc chyba graniczny szczyt (wszyscy normalni mają granice na przełęczach) z podjazdem 19%!





W Austrii za to na dobry początek 3km zjazdu. Skręcamy na Leibnitz. Robimy małe zakupy w Billi (przed supermarketem bez oporów zostawiamy rowery nieprzypięte) i potem gubimy się w mieście. Pomagają nam przesympatyczne pani w banku. Dostałem od nich plan Leibnitz oraz Grazu.



Maribor i Austria to rowerowe raje. Jeżeli na drodze jest ruch to obok drogi jest droga dla rowerów (asfaltowa!). Jeżeli ruchu nie ma to droga dla rowerów jest niepotrzebna, zatem jej nie ma :-)

Docieramy do Grazu około 17:30, kupujemy bilety na pociąg do Wiednia (tańsze od tych w Mariborze raptem o 9 euro...).

W Wiedniu kombinujemy jak dostać się dalej. Wkońcu jedziemy do Bratysławy pociągiem podmiejskim (za darmo, bo kierownika pociągu nie było). W Bratysławie lądujemy na dworcu Petržalka, mijają dwie godziny zanim znajdujemy nocleg. Za 4-łóżkowy pokój płacimy chorą cenę 45 euro, około 2:00 kładziemy się spać.

Dzień 35.: Zagrzeb (HR) - Maribor (SLO)

Środa, 5 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Zagrzeb (HR) - Maribor (SLO)

Około 6:30 przyjechaliśmy do Zagrzebia. Wywiedziawszy się o pociąg do Đurmanca postanawiamy jechać jednak rowerami (35 kun za bilet plus 30 kun za bilet na rower). Dworzec jest kompletnie nieprzystosowany do rowerów czy wózków inwalidzkich. Jakiś kompletnie obcy człowiek pomaga mi wnieść rower po schodach.
Chwilę spędzamy pod Kraljem Tomislavem jedząc śniadanie, po czym jedziemy się trochę polansować po pustym jeszcze Zagrzebiu.
Wyjeżdżamy z miasta, trochę się gubimy, ale szybko wracamy na dobrą drogę. Dzisiaj chyba jakieś święto Chorwatów (notatka z listopada: właśnie sprawdziłem. 5 sierpnia to Dzień Zwycięstwa, święto narodowe), bo sklepy otwarte jak w niedzielę albo i krócej.
Pod sklepem w jakiejś wsi pan sprzedawca mówi panu klientowi, że jesteśmy z Francji. Kolejna potwarz po Węgrach i Rosjanach. Szybko prostuję sprawę wyjaśniając, że Polacy i jedziemy dalej.
W drodze do Krapiny łapie nas deszcz. Przeczekujemy go pod mostem. Próbuję łapać stopa, ale nic z tego nie wychodzi. Będąc w Krapinie wydajemy ostatnie kuny i jedziemy do granicy po bardzo przyjemnej drodze wzdłuż autostrady. Granicę przekraczamy z prędkością około 5km/h.
10km od granicy zatrzymuje nas słoweńska policja. Myślałem przez chwilę, że tak sobie towarzysko, a ci mi tłumaczą, że tu jest autobana i żebyśmy jechali drogą obok. No to zmieniamy drogę i jedziemy na Ptuj, przez który szybko śmigamy, bo miasto jest bardzo małe.
W Mariborze najpierw robimy zakupy, potem szukamy noclegu. Paweł i Konrad (mój kuzyn) znaleźli nam namiary na dwa schroniska młodzieżowe, które nie dość, że okazują się hostelami to do tego są drogie (20 euro za noc) i nie ma w nich miejsca, ponoć w Mariborze jest jakiś mecz.
Przy Hotelu Orel spotykamy Damiana, Australijczyka, który jeździ na rowerze po Europie. Widać, że gość ma kasę - niewielki bagaż, pewnikiem nie miał namiotu, a do tego bez mrugnięcia okiem zarezerował przy mnie hotel za 130 euro...
Wykonuję kilka telefonów celem znalezienia noclegu, w końcu udaje się to na polu namiotowym. Wypasiony kemping kosztuje 9,5 euro od głowy.

Dzień 34.: Makarska - Split/Zagrzeb

Wtorek, 4 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Makarska - Split - (pociągiem) Zagrzeb

(13:42, Split)
"Budzę się" makabrycznie niewyspany. Nie wiem, czy spałem godzinę w sumie. Przeszkadzały mi brud, hałas, mrówki i upał.



Wstaliśmy o 5:15, zebraliśmy się do 6:45 i przy zakładaniu sakw zobaczyłem dwa flaki. Schwalbe Marathon Supreme nie wytrzymały spotkania z czymś, co przypominało kolec róży. Wymieniłem i wio. Po 4,9km Damian mnie informuje, że mam mało powietrza z tyłu. Szybkie oględzimy odkrywają kolejny kolec, tym razem przepuszczony przez wkładkę antyprzebiciową (poprzednie poszły bokiem opony). Na ciężkim wkurwie tracimy kolejne pół godziny.
W Mimice robimy przerwę na kalorie. Już i tak nie zdążymy na pociąg ze Splitu o 10:54, więc nie ma co się palić. Mañana.
Split wita nas około 5-kilometrowym podjazdem pod wiatr. Chwilę błądzimy po mieście i w końcu trafiamy na stację kolejową. Próbujemy kupić bilet na Pendolino do Zagrzebia, ale nic z tego - pociąg nie bierze rowerów. Połączenie z wagonem rowerowym mamy dopiero o 22:10, 430km pociąg pokonuje w około 8 godzin. Bilet kosztuje 172 kuny, ponoć z rowerem ma nie być problemów. Zobaczymy.

(22:34, pociąg Split - Zagrzeb)
Żegnaj przymorze. Pisząc te słowa siedzę w wagonie, przyjemnie wieją na mnie spaliny z dieslowskiej lokomotywy... Problemów z rowerami faktycznie nie było. Pani kierownik pociągu (mówiąca dobrze po angielsku!) wzięła ode mnie po 30 kun za rower i powiedziała, że da kwitek przy kontroli.
Jutro rano mam ponoć być w Zagrzebiu.
Dzisiaj jeszcze trochę polansowaliśmy się po Splicie, ale niedużo.
Damian powiedział, że strasznie jeżdżę po mieście. Nie wiem co to znaczy. Pewnie chodziło o jazdę pod prąd i takie tam. Życie.

Zdjęcie dnia:

Dzień 33.: Dubrovnik - Makarska

Poniedziałek, 3 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Trasa: Dubrovnik - Neum (BiH) - Makarska (HR) wzdłuż Jadranskiej Magistrali (trasę poprawię jak odzyskam swój atlas Chorwacji)

Kolejny dzień upału. Wyjeżdżamy przed 9:00 rano w stronę Splitu.
Cała Magistrala Jadranska to zestaw zjazdów i podjazdów, które statystycznie prowadzą mniej-więcej na poziom morza. Te podjazdy i zjazdy są więc statystycznie płaskie. I bardzo, bardzo kretyńskie, bo zjechanie do jakiejś miejscowości wymaga ostrego zjazdu, a potem równie ostrego podjazdu.

Od samego rana spotykamy dużo samochodów na polskich numerach (i jeszcze więcej innych samochodów)


Oraz wybitnie dużo sakwiarzy: przez cały dzień około 12.

Po drodze mamy przełęcz o wyskości 152m npm. Można się śmiać, ale to było 150 metrów (w pionie!) podjazdu!
Na jednym ze zjazdów osiągam prędkość jak na razie najwyższą na wyprawie: 71,5km/h. Młynek był to okrutny nawet na "najcięższym" przełożeniu 44-11.

Około 15:30 licznik wskazuje 100km, już wtedy wiemy, że dzień będzie długi. Około 18:00 zatrzymujemy się na obiad. Jemy pizzę i dzwonię do mBanku, zapytać co się dzieje z moją kartą, gdyż dwa bankomaty nie chciały dać mi pieniędzy. Jak się później okazało bankomaty po prostu były puste...

Ruszamy do Makarskiej, gdzie robimy zakupy i szukamy miejscówki. Tę znajdujemy w krzaczorach, niedaleko drogi.

Aaa... Przypomniało mi się z opóźnieniem (tę część notatki robię w listopadzie). Przejechaliśmy wtedy przez wybrzeżenie Bośni i Hercegowiny. Trwało to 45 minut, zatrzymaliśmy się 3-krotnie. Dwa razy na zdjęcia, raz na światłach.












Zdjęcie dnia: