Szosa cudów, czyli zmotoryzowani Estończycy
Poniedziałek, 12 lipca 2010
· Komentarze(0)
Kategoria Podjazd, Ponad 50km, trekking
Po raz pierwszy w tym roku przejechałem się "szosą cudów" - znienawidzoną, wmordęwindystyczną DW 948 (chyba) z Kęt do Oświęcimia. :-)) Ale na początek dnia zaliczyłem zjazd/zejście z Głuchaczek do Oravskej Polhory i podjazd na Przełęcz Glinne. Myślałem, że pójdzie gorzej, szczególnie że mam w pamięci zeszłoroczny zjazd z tej przełęczy, który był naprawdę epicki. Tymczasem zjazd do Jeleśni dopiero był epicki. A w zasadzie to do samego Żywca - zjazd kończy się na moście na Koszarawie w Jeleśni. CUDO. Dobry asfalt, mały ruch, mrau.
Na stacji przy DW 948 spotkałem Estończyków, którzy podróżują motorem w Alpy. Ech, zazdroszczę im.
Cały dzień upał niesamowity, przynajmniej 30 stopni. Piłem jak najęty.
Na stacji przy DW 948 spotkałem Estończyków, którzy podróżują motorem w Alpy. Ech, zazdroszczę im.
Cały dzień upał niesamowity, przynajmniej 30 stopni. Piłem jak najęty.