Dzień 31.: Podgorica - Lastva
Sobota, 1 sierpnia 2009
· Komentarze(0)
Kategoria Bałkany 2009, Ponad 50km, trekking
Trasa: Podgorica - Virpazar - Tunel Sozina (nieskutecznie) - Sotonići - Bukovik - Petrovac na Moru - Burva - Lastva
Pobudka o 6:00, wstaliśmy o 6:20, wyjazd około 8:15 w stronę Baru. Około 8:30 przejeżdżamy koło stacji benzynowej przy której stoi termometr (na wyświetlaczu z cenami). Pokazuje on radosne 29 stopni.
Szybko kręcimy do Virpazar, gdzie robimy przerwę na kalorie i ruszamy dalej w stronę tunelu Sozina, najdłuższego tunelu na naszej trasie (4196m). Odbijamy się niestety od bramek. Tłumaczenie, że musimy do Baru, że nie było znaków (zakaz jazdy rowerem po lewej stronie był, więc jakby go nie było) nic nie daje.
Zjeżdżamy zatem na dół i jedziemy makabryczny podjazd w 40-stopniowym upale. 10km jadę 1h 15 minut.
Potem epicki zjazd, 700m deniwelacji (zjeżdżamy z 700-metrowej przełęczy na poziom morza)! Wjeżdżamy do paskudnego kurortu pełnego letników - Petrovac na Moru.
Szybko jemy pizzę i ruszmay w stronę Budvy. Pan w sklepie zapewnia, że do Kotoru płasko, zatem napaleni na pokonanie 50km (już wtedy 60km w nogach) robimy podjazd do drogi głównej. Niestety, pan się mylił.
Spotykamy po drodze Włocha, który jechał na prom Bar-Bari. Pan mówi w kilku językach, ale po angielsku nie, więc szybko się rozstajemy.
W Budvie robimy przerwę na kolejne kalorie. Późno (chcemy uniknąć sytuacji z wczoraj) jest, więc szukamy powoli miejscówki. Kolejne "sobe" (pokoje do wynajęcia) mówią albo, że nie na jedną noc, albo 25€... Wyjeżdżamy zatem za Budvę, gdzie znajdujemy pensjonat za 7€. Na pusto jedziemy na zakupy i idziemy spać.
Zdjęcie dnia.:
Pobudka o 6:00, wstaliśmy o 6:20, wyjazd około 8:15 w stronę Baru. Około 8:30 przejeżdżamy koło stacji benzynowej przy której stoi termometr (na wyświetlaczu z cenami). Pokazuje on radosne 29 stopni.
Szybko kręcimy do Virpazar, gdzie robimy przerwę na kalorie i ruszamy dalej w stronę tunelu Sozina, najdłuższego tunelu na naszej trasie (4196m). Odbijamy się niestety od bramek. Tłumaczenie, że musimy do Baru, że nie było znaków (zakaz jazdy rowerem po lewej stronie był, więc jakby go nie było) nic nie daje.
Zjeżdżamy zatem na dół i jedziemy makabryczny podjazd w 40-stopniowym upale. 10km jadę 1h 15 minut.
Potem epicki zjazd, 700m deniwelacji (zjeżdżamy z 700-metrowej przełęczy na poziom morza)! Wjeżdżamy do paskudnego kurortu pełnego letników - Petrovac na Moru.
Szybko jemy pizzę i ruszmay w stronę Budvy. Pan w sklepie zapewnia, że do Kotoru płasko, zatem napaleni na pokonanie 50km (już wtedy 60km w nogach) robimy podjazd do drogi głównej. Niestety, pan się mylił.
Spotykamy po drodze Włocha, który jechał na prom Bar-Bari. Pan mówi w kilku językach, ale po angielsku nie, więc szybko się rozstajemy.
W Budvie robimy przerwę na kolejne kalorie. Późno (chcemy uniknąć sytuacji z wczoraj) jest, więc szukamy powoli miejscówki. Kolejne "sobe" (pokoje do wynajęcia) mówią albo, że nie na jedną noc, albo 25€... Wyjeżdżamy zatem za Budvę, gdzie znajdujemy pensjonat za 7€. Na pusto jedziemy na zakupy i idziemy spać.
Zdjęcie dnia.: