Niespodziewany nocny patrol z Krzyśkiem. Miało być dłużej, ale obaj byliśmy jacyś padnięci, więc skończyło się na spokojnym wyjeździe do Młoszowej. GPS znów urwał track. Fuck! :-/
Kiedy to ja ostatnio jeździłem przed zmierzchem... Hm... W sobotę, ale i tak wróciłem późno. A wcześniej to nie pamiętam nawet. Nic to. Pojeździliśmy trochę też w terenie, nawet Krzyśka zaszokowało prowadzenie szlaku czerwonego.
Do kolekcji rynków brakowało mi tego, który powinien powstać jako pierwszy: rynku w Jaworznie. Powstał więc, co prawda nie w wersji 360-stopniowej, ale i to rozkminię. A Krzysiek pracuje. Rynek w Jaworznie
Kolejne punkty do testu na cyklozę, tym razem za jazdę nocą po lesie ;-) Śmignęliśmy z Krzyśkiem drogą leśną przez groble do Libiąża, tam polansowaliśmy się w centrum miasta i spokojną drogą pojechaliśmy do Chrzanowa, gdzie powstały te dwa zdjęcia: pierwsze drugie
Szybki wypad na nocny patrol z Krzyśkiem. GPS oczywiście pologował jakieś głupoty :/ A my się, oczywiście, deczko pogubiliśmy i pozwiedzaliśmy nowobudowaną S-79 w Jaworznie. Do asfaltu jeszcze daleko.
W Jaworznie "wyznaczono" szlaki rowerowe. Dlaczego "wyznaczono"? Ponieważ może i je wyznaczono i gdzieś zaznaczono, ale na pewno nie w terenie. Kosztem prawie 700 000 zł (siedmiuset tysięcy) zrobiono to, co mój pies robi każdego dnia: oznaczono drzewa. Szlaki którymi jechałem (pierwotnie chciałem przejechać szlak czerwony) oznaczono fatalnie, bardzo łatwo gubi je osoba ze szlakami doświadczona (czyt.: ja), a nie wyobrażam sobie co się dzieje z laikami. Uważam, że wywalono w błoto 150 000 zł z kasy urzędu miasta i ponad pół miliona złotych ze środków UE. Po przejechaniu wszystkich szlaków napiszę skargę do Najwyższej Izby Kontroli, a w międzyczasie zamierzam na ten temat porozmawiać z prezydentem miasta. To już w czwartek.
Trasa:
Wieczorem zagadał do mnie Krzysiek, że Festiwal Energii i że jedziemy. No to jedziemy. Wyjechaliśmy o 23:00 a wróciłem do domu przed 2:00... Bardzo przyjemnie się jechało w sumie.
Koleżanka z kursu przewodnickiego chciała pożyczyć namiot. Zamiast jeździć bez sensu po mieście podrzuciłem jej go, pogadaliśmy chwilę i pojechałem do domu. W pogodzie powrót do normalności - 18 stopni. Narrrrrrreszcie.
Jeżdżę, jeżdżę, bo autobusów nie lubię, a samochody śmierdzom (sic).
Studiuję filologię, nie lubię literaturoznawstwa, a z Uniwersytetu Śląskiego czym prędzej chcę uciec na Słowację.