Dzień 6.: Nagykálló - Cărăşeu
Wtorek, 7 lipca 2009
· Komentarze(0)
Kategoria trekking, Ponad 50km, Bałkany 2009
Trasa: Nagykálló - Nyírbátor - Vállaj - Urziceni - Carei - Satu Mare - Culciu Mare - Cărăşeu
Pobudka zgodnie z planem o 6:00. Około 7:30, w czasie śniadania, ponownie nawiedza nas Sanbor, daje nam butelkę dobrego tokaja i palinkę - bimber z tokaja. Pożegnaliśmy się i pognaliśmy w stron granicy węgiersko-rumuńskiej, którą przekroczyliśmy w Vállaj około południa.
Rumunia powitała nas brakiem słońca, dobrym asfaltem i spokojem. Wszystko zmienia się w Carei - droga jest paskudna, kierowcy trąbią (dla ostrzeżenia, że jadą) i wyprzedzają na grubość gazety, a na domiar złego w czasie posiłku łapie nas ulewa.
Tracimy dodatkowo godzinę stwierdzając, że Rumunia jest w strefie czasowej GMT+2.
Szybko jedziemy w kierunku Satu Mare po dosłownie gównianej drodze (lewy pas pokryty jest warstwą obornika...). W Satu Mare szybkie zakupy (woda, pomidory, cebula, papryka, kalorie) i wio na Baia Mare. Po przejechaniu ciągu rumuńsko-węgierskich wiosek zatrzymujemy się na kolejne zakupy (przy przydrożnym straganie). Zaczynamy rozmowę ze sprzedawcą i dostajemy pomidory, ogórki i paprykę za tabliczkę czekolady.
Ponownie śpimy w krzakach.
Zdjęcie dnia:
Pobudka zgodnie z planem o 6:00. Około 7:30, w czasie śniadania, ponownie nawiedza nas Sanbor, daje nam butelkę dobrego tokaja i palinkę - bimber z tokaja. Pożegnaliśmy się i pognaliśmy w stron granicy węgiersko-rumuńskiej, którą przekroczyliśmy w Vállaj około południa.
Rumunia powitała nas brakiem słońca, dobrym asfaltem i spokojem. Wszystko zmienia się w Carei - droga jest paskudna, kierowcy trąbią (dla ostrzeżenia, że jadą) i wyprzedzają na grubość gazety, a na domiar złego w czasie posiłku łapie nas ulewa.
Tracimy dodatkowo godzinę stwierdzając, że Rumunia jest w strefie czasowej GMT+2.
Szybko jedziemy w kierunku Satu Mare po dosłownie gównianej drodze (lewy pas pokryty jest warstwą obornika...). W Satu Mare szybkie zakupy (woda, pomidory, cebula, papryka, kalorie) i wio na Baia Mare. Po przejechaniu ciągu rumuńsko-węgierskich wiosek zatrzymujemy się na kolejne zakupy (przy przydrożnym straganie). Zaczynamy rozmowę ze sprzedawcą i dostajemy pomidory, ogórki i paprykę za tabliczkę czekolady.
Ponownie śpimy w krzakach.
Zdjęcie dnia: