Z Jaworzna do Krakowa
Środa, 9 kwietnia 2008
· Komentarze(2)
Kategoria Studenckie
Z Jaworzna do Krakowa czyli "o Boże! Prowadzę bloga!"
Kochany Dzienniczku.
Na początku pragnę zaznaczyć, że żeby w pełni wczuć się w autora czytaniu tego wpisu towarzyszyć musi dźwięk rozrywanych kawałków pomarańczy a Wasze ręce muszą być całe w soku z tejże. Klawiatura też.
16:34 - wyjazd z domu w Jaworznie. Na plecak plecak, na bagażniku dwie sakwy wypchane Odyn raczy wiedzieć czym. Od ciasta do laptopa. Opracowałem technikę przewozu laptopa w sakwach. Po wewnętrznej stronie dwie pary dżinsów, na spodzie dwie koszulki, na zewnątrz koszulki i bluza. I gra. Po drodze przystanek w sklepie po Powerade-a (mieli tylko jagodowego, fuj) i Snikersy. Woo hoo! Jadę. DK 79 przywitała mnie czerwonym światłem (które pozwoliło mi się w ogóle na nią dostać) i średnim ruchem. Do Trzebini wiatr w pysk, potem w pysk ale z boku. Ale za to ciepło. Termometry pokazywały ponad 18 stopni.
Po 2 godzinach 20 minutach zaczyna mnie łapać skurcz... :-/ Jestem na przedmieściach Krakowa. Tutaj pozdrowienia (Światowy Znak Pokoju, znaczy się) w stronę pana jadącego pomarańczowym MANem na niemieckich numerach z wieeeelką naczepą. Ja rozumiem, że jak się jest wielkim blachosmrodem to ma się gdzieś skromnego rowerzystę, ale dlaczego wyprzedzał pan na skrzyżowaniu, przed i po podwójnej ciągłej i do tego przekracając prędkość oraz przejeżdzając przez skrzyżowanie na żółtym świetle? Jeszcze raz pozdrawiam.
Przystanek. Rozciągnięcie lewicy mej, zmiana Powerade-a w koszyku, Snikersik i jedziemy. Radzikowskiego, Rondo Ofiar Katynia, Conrada, Opolska, al. 29. Listopada, Warszwska, Plac Matejki, Basztowa, coś-obok-Hotelu-Wyspiańskiego, Blich, Grzegórzecka, Zyblikiewicza (przystanek u Alicji), i dalej do mieszkania przez zakazaną ponoć strefę B. Ale co tam.
Zdjęć nie będzie, bo nic tu atrakcyjnego (no, poza pustą miejscami DK 79 :-) ).
Mam rower w Krakowie, mogę jeździć, albo naprawić tylne światło ;-)
Kochany Dzienniczku.
Na początku pragnę zaznaczyć, że żeby w pełni wczuć się w autora czytaniu tego wpisu towarzyszyć musi dźwięk rozrywanych kawałków pomarańczy a Wasze ręce muszą być całe w soku z tejże. Klawiatura też.
16:34 - wyjazd z domu w Jaworznie. Na plecak plecak, na bagażniku dwie sakwy wypchane Odyn raczy wiedzieć czym. Od ciasta do laptopa. Opracowałem technikę przewozu laptopa w sakwach. Po wewnętrznej stronie dwie pary dżinsów, na spodzie dwie koszulki, na zewnątrz koszulki i bluza. I gra. Po drodze przystanek w sklepie po Powerade-a (mieli tylko jagodowego, fuj) i Snikersy. Woo hoo! Jadę. DK 79 przywitała mnie czerwonym światłem (które pozwoliło mi się w ogóle na nią dostać) i średnim ruchem. Do Trzebini wiatr w pysk, potem w pysk ale z boku. Ale za to ciepło. Termometry pokazywały ponad 18 stopni.
Po 2 godzinach 20 minutach zaczyna mnie łapać skurcz... :-/ Jestem na przedmieściach Krakowa. Tutaj pozdrowienia (Światowy Znak Pokoju, znaczy się) w stronę pana jadącego pomarańczowym MANem na niemieckich numerach z wieeeelką naczepą. Ja rozumiem, że jak się jest wielkim blachosmrodem to ma się gdzieś skromnego rowerzystę, ale dlaczego wyprzedzał pan na skrzyżowaniu, przed i po podwójnej ciągłej i do tego przekracając prędkość oraz przejeżdzając przez skrzyżowanie na żółtym świetle? Jeszcze raz pozdrawiam.
Przystanek. Rozciągnięcie lewicy mej, zmiana Powerade-a w koszyku, Snikersik i jedziemy. Radzikowskiego, Rondo Ofiar Katynia, Conrada, Opolska, al. 29. Listopada, Warszwska, Plac Matejki, Basztowa, coś-obok-Hotelu-Wyspiańskiego, Blich, Grzegórzecka, Zyblikiewicza (przystanek u Alicji), i dalej do mieszkania przez zakazaną ponoć strefę B. Ale co tam.
Zdjęć nie będzie, bo nic tu atrakcyjnego (no, poza pustą miejscami DK 79 :-) ).
Mam rower w Krakowie, mogę jeździć, albo naprawić tylne światło ;-)