Dzień 15.: Brădeni - Transfăgărăşanul
Czwartek, 16 lipca 2009
· Komentarze(3)
Kategoria Ponad 50km, trekking, Bałkany 2009
Trasa: Brădeni - Agnita - Chirpăr - Arpaşu de Jos - Cârţişoara - Transfăgărăşanul
Zbieramy się w okrutnym upale.
Szybko dojeżdżamy do Agnity, gdzie robimy zakupy. Znajduję ścianę z pieniędzmi i o 13:30 jedziemy dalej na okropnym wkurwie na MadMana ("za wsią będzie płasko!").
W końcu za którąś z kolei wsią owszem, jest w miarę płasko, ale trafiliśmy na drogę... Iście po albańsku. 15km jedziemy po szutrze.
Gdy z niego wyjeżdżamy znajduję starszego pana i pytam, czy droga na Cârţę. Chwilę z nim "rozmawiam", mówię, że jestem "poloneze" i jedziemy do "Albanija".
Przejeżdżamy przez sztuczne jezioro (strasznie brudne. Pełno śmieci), po czym wpadamy na główną drogę, z której obserwujemy wroga - Făgărăşanului.
Szybkie zakupy w ostatniej wsi na szosie 7C, dziecku "Geniusza Karpat, Głębi Dunaju". Cudowne to dziecko.
Jesteśmy w tej chwili około 7km od szczytu mamy widok na ostateczne serpentyny, generalnie jest cudownie, ale jechać to się tu nie da. Co 100-200m foto-stop.
Śpimy na "loc de popas", poznając Polaków - państwa Krystynę i Waldka. Gadamy z nimi gdzieś do 23:45 pijąc Palinkę od Sandora.
Rumunia jest piękna.
Zdjęcie dnia:
Zbieramy się w okrutnym upale.
Szybko dojeżdżamy do Agnity, gdzie robimy zakupy. Znajduję ścianę z pieniędzmi i o 13:30 jedziemy dalej na okropnym wkurwie na MadMana ("za wsią będzie płasko!").
W końcu za którąś z kolei wsią owszem, jest w miarę płasko, ale trafiliśmy na drogę... Iście po albańsku. 15km jedziemy po szutrze.
Gdy z niego wyjeżdżamy znajduję starszego pana i pytam, czy droga na Cârţę. Chwilę z nim "rozmawiam", mówię, że jestem "poloneze" i jedziemy do "Albanija".
Przejeżdżamy przez sztuczne jezioro (strasznie brudne. Pełno śmieci), po czym wpadamy na główną drogę, z której obserwujemy wroga - Făgărăşanului.
Szybkie zakupy w ostatniej wsi na szosie 7C, dziecku "Geniusza Karpat, Głębi Dunaju". Cudowne to dziecko.
Jesteśmy w tej chwili około 7km od szczytu mamy widok na ostateczne serpentyny, generalnie jest cudownie, ale jechać to się tu nie da. Co 100-200m foto-stop.
Śpimy na "loc de popas", poznając Polaków - państwa Krystynę i Waldka. Gadamy z nimi gdzieś do 23:45 pijąc Palinkę od Sandora.
Rumunia jest piękna.
Zdjęcie dnia: