Dzień 17.: Căpăţânenii - Curtea Ciorăşti
Sobota, 18 lipca 2009
· Komentarze(0)
Kategoria Ponad 50km, Bałkany 2009, trekking
Trasa: Căpăţânenii - Curtea de Argeş - Tigveni - Popeşti - Ramnicu Valcea - Băbeni - Curtea Ciorăşti
Od rana upał. Do 13:30 robimy raptem 20km, potem zaczynają się podjazdy i zjazdy. Po jednym z nich stajemy na przerwę, na której Paweł wpada na pomysł wciśnięcia cytryny do lodów. Na pomysł genialny.
Jakoś toczymy się do Ramnicu Valcea , gdzie jemy okrutnie dobry obiad (pizzę) i wyjeżdżamy w stronę Drăgăneşti sprawdzając pod drodze pociąg do Craiovej, gdzie się kierujemy. Pociąg jedzie jednak cztery godziny (!!!), jest w Craiovej zdrowo po 23:00, do tego nie wiadomo co z rowerami (trzeba się dogadać z kierownikiem pociągu...).
Z miasta (po zakupach) wyjeżdżamy dobrą drogą, bez upału. Szybko pokonujemy 20km i zatrzymujemy się na lody. W mig stajemy się atrakcją wioski. Ze wszystkich okrzyków zapamiętałem jedynie chłopaka, który trzymając się za głowę krzyczał: "Polonia Albanija bicikleta!".
Zbieramy się i jedziemy dalej. W czasie gdy Paweł kupuje kolacyjnego arbuza my stoimy na przejeździe kolejowym. Co ciekawe - pociąg zatrzymuje się (planowo!) na tymże przejeździe, część składu jest po prawej stronie drogi, część po lewej. A jest to pociąg, którym mieliśmy jechać.
Rozbijamy namioty za Curtea Ciorăşti. Upał okrutny. Wilgotność powietrza wysoka. Nie zdziwię się jak w nocy lunie.
Odpisawszy J. na SMSa kładę się spać.
Zdjęcie dnia:
Od rana upał. Do 13:30 robimy raptem 20km, potem zaczynają się podjazdy i zjazdy. Po jednym z nich stajemy na przerwę, na której Paweł wpada na pomysł wciśnięcia cytryny do lodów. Na pomysł genialny.
Jakoś toczymy się do Ramnicu Valcea , gdzie jemy okrutnie dobry obiad (pizzę) i wyjeżdżamy w stronę Drăgăneşti sprawdzając pod drodze pociąg do Craiovej, gdzie się kierujemy. Pociąg jedzie jednak cztery godziny (!!!), jest w Craiovej zdrowo po 23:00, do tego nie wiadomo co z rowerami (trzeba się dogadać z kierownikiem pociągu...).
Z miasta (po zakupach) wyjeżdżamy dobrą drogą, bez upału. Szybko pokonujemy 20km i zatrzymujemy się na lody. W mig stajemy się atrakcją wioski. Ze wszystkich okrzyków zapamiętałem jedynie chłopaka, który trzymając się za głowę krzyczał: "Polonia Albanija bicikleta!".
Zbieramy się i jedziemy dalej. W czasie gdy Paweł kupuje kolacyjnego arbuza my stoimy na przejeździe kolejowym. Co ciekawe - pociąg zatrzymuje się (planowo!) na tymże przejeździe, część składu jest po prawej stronie drogi, część po lewej. A jest to pociąg, którym mieliśmy jechać.
Rozbijamy namioty za Curtea Ciorăşti. Upał okrutny. Wilgotność powietrza wysoka. Nie zdziwię się jak w nocy lunie.
Odpisawszy J. na SMSa kładę się spać.
Zdjęcie dnia: