Godzina klejenia, czyli jak
Czwartek, 19 czerwca 2008
· Komentarze(4)
Kategoria Ponad 50km, Nocny Patrol
Godzina klejenia, czyli jak ja nienawidzę PKP.
Zaczęło się optymistycznie. Najpierw o 11 rano ze snu wyrwał mnie kurier poczty polskiej. Przywiózł moje Clark's-y. Werble, fanfary, etc. Zdrowo ponad godzinę walczyłem z założoleniem nowych klocków. Ale są. Fajne, czerwone. A hamują! Panie! Jak EN71 na trasie Kraków - Katowice. Ale hamują.
Około 15. Jarek był przyjął zaproszenie na wspólne pedałowanie (tak, Klub Anonimowego Pedała). Umówiliśmy się "pod Elką" - kościołem św. Elżbiety w Szczakowej. Mieliśmy jechać do Bukowna, potem w stronę Trzebini i przez Balaton do domu. Ba. Nawet pojechaliśmy, ale najpierw na przejeździe kolejowym prawie-na-Pieczyskach wjechałem w dziurę, taką z 10cm głęboką i o szynę rozwaliłem obie dętki. Nie tyle rozwaliłem co złapałem snake-i. Jakież było moje szczęście, gdy zobaczyłem flaka z przodu i słyszałem uciekające powietrze z tylnego koła. Och, och. Gdyby moja lektorka od łaciny była w okolicy to momentalnie dostałbym 5.0 z egzaminu. Zastanawiam się do kogo napisać skargę i żądanie zwrotu pieniędzy za dętki - do ZDiM-u czy PLK. Może do jednych i drugich? No nic. Wróciliśmy z Jarkiem do mojego kuzyna, tam przez godzinę babraliśmy się ze sklejeniem tego, okazało się, że mam "nieco" za długą dętkę, ale zmieściła się w oponie, także luz. Jarek, tak dla rozrywki, tak pompował, że pompkę zapompował na śmierć. Ale nic. Nieważne. Ważne, że przejechaliśmy prawie 60km.
A. W sumie to nie zapowiadał się z tej wycieczki Nocny Patrol, ale jednak taki wyszedł. Może jutro wyjdzie następny? :->
Chciałbym z tego miejsca podziękować Jarosławowi za okazaną pomoc przy naprawie przebitych dętek. Dziękuję.
Zaczęło się optymistycznie. Najpierw o 11 rano ze snu wyrwał mnie kurier poczty polskiej. Przywiózł moje Clark's-y. Werble, fanfary, etc. Zdrowo ponad godzinę walczyłem z założoleniem nowych klocków. Ale są. Fajne, czerwone. A hamują! Panie! Jak EN71 na trasie Kraków - Katowice. Ale hamują.
Około 15. Jarek był przyjął zaproszenie na wspólne pedałowanie (tak, Klub Anonimowego Pedała). Umówiliśmy się "pod Elką" - kościołem św. Elżbiety w Szczakowej. Mieliśmy jechać do Bukowna, potem w stronę Trzebini i przez Balaton do domu. Ba. Nawet pojechaliśmy, ale najpierw na przejeździe kolejowym prawie-na-Pieczyskach wjechałem w dziurę, taką z 10cm głęboką i o szynę rozwaliłem obie dętki. Nie tyle rozwaliłem co złapałem snake-i. Jakież było moje szczęście, gdy zobaczyłem flaka z przodu i słyszałem uciekające powietrze z tylnego koła. Och, och. Gdyby moja lektorka od łaciny była w okolicy to momentalnie dostałbym 5.0 z egzaminu. Zastanawiam się do kogo napisać skargę i żądanie zwrotu pieniędzy za dętki - do ZDiM-u czy PLK. Może do jednych i drugich? No nic. Wróciliśmy z Jarkiem do mojego kuzyna, tam przez godzinę babraliśmy się ze sklejeniem tego, okazało się, że mam "nieco" za długą dętkę, ale zmieściła się w oponie, także luz. Jarek, tak dla rozrywki, tak pompował, że pompkę zapompował na śmierć. Ale nic. Nieważne. Ważne, że przejechaliśmy prawie 60km.
A. W sumie to nie zapowiadał się z tej wycieczki Nocny Patrol, ale jednak taki wyszedł. Może jutro wyjdzie następny? :->
Chciałbym z tego miejsca podziękować Jarosławowi za okazaną pomoc przy naprawie przebitych dętek. Dziękuję.