Trasa: Byczyna - Bory - Leopold - Osiedle Stałe - Dąbrowa Narodowa - Łubowiec - Sosnowiec Niwka - Sosnowiec Wygoda - Sosnowiec Modrzejów - Sosnowiec Rondo Ludwik - Sosnowiec Wawel - Sosnowiec Pogoń UŚ Sosnowiec Pogoń UŚ - Sosnowiec Wawel - Sosnowiec Rondo Ludwik - Sosnowiec Modrzejów - Sosnowiec Wygoda - Sosnowiec Niwka - Łubowiec - Dąbrowa Narodowa - Osiedle Stałe - Podłęże - Leopold - Bory - Byczyna.
Ależ dzisiaj szmaciłem po drodze, masakra. Rano mi się nie chciało, bo się nie wyspałem - śniło mi się, że mi rower ukradziono :-/ Szczęśliwie sny się ponoć na odwrót tłumaczy... Hm... Dostanę drugi rower? ;-) W drodze powrotej wiatr w pysk przez większość trasy. Na odcinku Niwka - Łubowiec wyprzedzał mnie samochód, z którego dobiegł krzyk: "Pedałuj, pedałuj!". Odkrzyknąłem, że pedałuję i samochód odjechał.
Kuzyn mnie wyciągnął via GaduGadu na szybką jazdę, piszą, że chce mu się jeździć. Ja się miałem co prawda zająć siodełkiem (skóra wymaga pastowania), ale pojechałem. Wywiało nas aż do Sławkowa. Powrót po zmierzchu. Ten niechcemisizm to trochę mój, bo mi się nie chce tym rowerem zajmować. ;-) Rano, standardowo, na uczelnię i do domu.
Trasa: Byczyna - Bory - Leopold - Osiedle Stałe - Dąbrowa Narodowa - Łubowiec - Sosnowiec Niwka - Sosnowiec Modrzejów - Sosnowiec Rondo Ludwik - Sosnowiec Urząd Miasta - Sosnowiec UŚ Sosnowiec UŚ - Sosnowiec Wawel - Sosnowiec Rondo Ludwik - Sosnowiec Modrzejów - Sosnowiec Niwka - Łubowiec - Dąbrowa Narodowa - Osiedle Stałe - Leopold - Pechnik - 11 Listopada - Podwale - Centrum - Wilkoszyn - Jeziorki - Byczyna.
Szybki wypad na uczelnię. Sprawdzam po kolei różne trasy, szukam najkrótszej (na poranki). Dzisiaj wieczorem dwie godziny brudziłem się napędem. Ale jest! Czysty jak niemowle, wysmarowany. 150ml proszku poszło na czyszczenie, trochę nafty, rozpuszczalnik, generalnie przegląd przez domową chemię. Rano koleżanka się dziwiła, że mi się chciało na rowerze przyjechać. Jak jej powiedziałem, że wiąże się to z pół godziny dłuższym snem skończyła dyskusję. ;-)
Miałem jechać w góry, ale nie wyszło. Trochę się przestraszyłem wróżb deszczowych, poza tym umówiłem się z MadManem na czwartek suma sumarum. Dzisiaj pognało mnie do Krakowa na spotknie z Karoliną w sprawie Dni Skandynawskich jakie będziemy organizować w listopadzie. Coś w tytułowym stwierdzeniu jest, że życie zaczyna się po setce, bo ostatnie 11km cisnąłem jak dziki. Pozdrowić chciałem pana na powiatowokrakowskich numerach, który prowadził czerwoną Nexię. Jadę sobie spokojnie, ostatnia jakaś górka na trasie, pan podjechał, okno otwarł i się drze: "Dajesz, dajesz!" :-))) Odkrzyknąłem: "jadę, jadę!" i pan pojechał. :-) Jeszcze do Krzyśka wpadłem na szybkie oględziny jego roweru do reanimacji. Huh...
Trasa: Szczakowa - Dobra - Wilkoszyn - Jeziorki - Byczyna.
Pojechałem do wujka po resztę roweru, stąd trasa od Szczakowej. Przy okazji kuzyn mnie ściorał w terenie. Wnioski są szybkie i ładne: Schwalbe Marathon Supreme w terenie zachowuje się na tyle znośnie, że jest znośnie.
Jutro z Kocierzy nici. Kraków. Może Kocierska we czwartek...? Trzeba w Święta odpocząć w końcu! :-)
Trasa: Byczyna - Bory - Leopold - Osiedle Stałe - Dąbrowa Narodowa - Łubowiec - Sosnowiec Niwka - Sosnowiec Modrzejów - Sosnowiec Rondo Ludwik - Sosnowiec Rondo Gierka - Sosnowiec Urząd Miasta - Sosnowiec Pogoń UŚ - Sosnowiec Dworzec PKP.
KUR*A MAĆ!!! Pieprzony Maxxis! PIER**OLONY! Nie dość, że złapałem snake-a na przejeździe tramwajowym to potem (k)urwałem wentyl z nowej (!!!) dętki Maxxisa... Żesz ja pieprzę. Do tego oponę mam dziurawą. Jeszcze czekam, ale już na oku mam (ponoć) snejkoodporne dętki i nową oponę do tyłu. Grrrr... Z rowera w domu mam koło tylne w tej chwili (ze szpanersko czystą kasetą). Reszta leży w Szczakowej. Przemyślenia dzisiejsze odnoszą się, oczywiście, do wspomnianych zakupów.
Trasa: Byczyna - Bory - Leopold - Osiedle Stałe - Dąbrowa Narodowa - Łubowiec - Sosnowiec Niwka - Sosnowiec Dańdówka - Sosnowiec Centrum - Sosnowiec Pogoń - Katowice Dąbrówka Mała - Katowice Centrum - Katowice Zawodzie - Mysłowice - Sosnowiec Modrzejów - Sosnowiec Niwka - Łubowiec - Dąbrowa Narodowa - Osiedle Stałe - Leopold - Pechnik - Centrum - Szpital - Wilkoszyn - Jeziorki - Byczyna.
"Dla mnie >zarobić na kurierce< to oksymoron", czyli o ontologii.
Znajomy kiedyś na IRCu napisał: "Dla mnie na kurierce zrobić to sprzeczność wewnętrzna, oksymoron jakiś!". Dla mnie też. Bo dzisiaj kurierzyłem za darmo - musiałem znajomemu zakupione dla niego spodnie podrzucić (brakowało mi kilku złotych do darmowej przesyłki). Powkurzałem się na zastawiony kontrapas na Bankowej, pomyślałem o życiu i rzyciach (w czasie spotkania z jedną), etc, etc... Dwie godziny na niego czekałem. Kurna, jak się gość nie zgubi na trasie to nie jest sobą. Nic to, bo ja też się dzisiaj zgubiłem. Napisałem do (innego znajomego) SMSa: "No, już prawie centrum", żeby za dwie minuty wysłać SMSa: "K***a, gdzie ja jestem?!". Ot - uroki Dąbrówki M. Kolega szybkiej interwencji dokonał pytaniem: "co widzisz?". Odpisałem mu to dotarciu do centrum - że widzę najbrzydsze miasto świata. ;-) W drodze powrotnej z Katowic zdzwoniłem się z Piotrkiem i trochę się poszlajaliśmy, ale niedużo.
Ktoś chętny na niedzielne pedalstwo na Przełęcz Kocierską?
Do roweru dzisiaj dwa podejścia: najpierw pojechałem do lekarza, lasem przez Łęg. Straszliwie syfiasta droga. U okulisty dowiedziałem się, że dwa lata bez wizyty to nieco za dużo, oraz że mam taki postęp wady, że oranyboskie. Za to z panią doktor zamieniłem kilka słów o rowerze i rowerzystach na drogach. Potem do Biurolandu na zakupy biurowe (papier do drukarki ;-)). Po obiedzie znów na rowerze pojechałem do kuzyna. Wróciłem - wyczyściłem i nasmarowałem łańcuch, bo skrzeczał jak stara żaba.
Pierwsze "Ponad 50km" w tym roku (chyba). I pierwszy "sprzęt". Shake-owanie całkiem niezłą metodą czyszczenia łańcucha jest, ale pracochłonne. No i muszę kupić trochę "białej benzyny", bo rozpuszczalnik się średnio nadaje.
Trasa: Byczyna - Bory - Leopold - Osiedle Stałe - EJ3 - Podłęże - Azotka - Sobieski - Jeleń - Byczyna.
Od piątku mnie szlag trafiał, dzisiaj już musiałem jechać. Znaczy... W piątek mnie nie trafiał, bo umierałem (zdrowotnie), w sobotę bo była cudna pogoda (gdybym wieczorem ze znajomymi piwa nie pił to bym poszedł o 22:00 jeździć), w niedzielę pogoda gorsza... Dzisiaj rano miałem jechać na uczelnię, ale padało, więc odpuściłem. Za to jak wróciłem to nie wytrzymałem i musiałem. No to poszedłem. Pojechałem z Przesłaniem: sprawdzić jak moja przychodnia jest przystosowana dla rowerzystów. I... No, nie jest jakoś wybitnie, ale jest. Idzie rower przypiąć. Przetestowałem przy okazji ubrania, jakie dostałem w zeszłym tygodniu. Mru. Rogelli - samo dobro.
Część pierwsza na lekcję (tak, uczę), powrót przez bibliotekę - książkę musiałem oddać. Ludzie patrzący na mnie jak lazłem przez bibliotekę: bezcenne. O zrobieniu podjazdu na 11 Listopada pomyślałem dopiero przy LO1. Cudna pogoda. Wykręciłem największość prędkość tego sezonu, jak na razie: 51,2km/h! I to z jedną sakwą z tyłu (nie chcę wozić u-locka, materiałów na lekcję i takich tam na plecach, szczególnie, że u-lock dwa kilogramy waży).
Jeżdżę, jeżdżę, bo autobusów nie lubię, a samochody śmierdzom (sic).
Studiuję filologię, nie lubię literaturoznawstwa, a z Uniwersytetu Śląskiego czym prędzej chcę uciec na Słowację.